Fever - siódmy studyjny album Curtis’ a Eugene Cross’ a znanego szerszej publiczności jako Black Milk, rapera, producenta, tekściarza, który urodził się w 1983r. w Detroit w stanie Michigan, oczywiście w Stanach Zjednoczonych. Płyta została wydana 23 lutego 2018 roku nakładem Mass Appeal Records. Jest to album pełen fascynujących połączeń , jeżeli chodzi o brzmienie. Mieszanka funku, soulu, jazzu z czymś totalnie „nie czarnym”, czyli bardzo „zjadliwą” w tym przypadku i niespotykanie wciągającą elektroniką. „Gardłowy” bas doskonale się tutaj wkomponowuje. Utwory instrumentalne między pełnymi utworami „nasączone” są głębią inspiracji, która dotyka najbardziej ukrytych zakamarków duszy. Wibracja jest wspaniała. Gibkość i zwiewność to idealne słowa, ażeby opisać, co się dzieje na tej płycie. Album zebrał mnóstwo bardzo pozytywnych recenzji w samych Stanach Zjednoczonych. Jeden z magazynów zasugerował, że spokojnie może być pretendentem do hip-hopowego albumu roku. Album, w skład którego wchodzi dwanaście utworów. Trójka zaproszonych gości: Sudie- artystka, która jest wokalistką, producentką, tekściarką i do tego piękną kobietą (polecam jej płyty!). Odnajduje się w jazzie, operze, muzyce klasycznej, a także w popie. Aaron „Ab” Abernathy - pianista/piosenkarz soulowy i wszechstronnie utalentowany artysta estradowy (sprawdźcie jego utwory!). Dwele- współczesny piosenkarz/autor piosenek/producent R&B, zaczął pisać swoje piosenki w wieku 10 lat (Sprawdzajcie gościa – warto!).
„Unveil”. Pierwszy gość na płycie, a raczej „gościówa” ;) Piękna osobistość muzyki i wokalu Pani Suide. Wstęp dość enigmatyczny, jednak potrafi naprowadzić słuchacza w sposób właściwy, na to co stanie się za chwilę. Black wchodzi z niezwykłą mocą. Podkład z akcentami chińskiej porcelany” znakomicie kołysze i unosi. Refren Suide zawiązuje się w dość naturalny sposób z „chińszczyzną” serwowaną poprzez syntezatory. Elektronika jest tutaj bardzo ciekawym elementem, zwłaszcza ze ma zupełnie inny charakter i w połączeniu z „żywym bitem” i „żywym basem” przyswaja się ją bardzo lekko.
„But I Can Be”. Drugi gość na płycie Aaron „Ab” Abernathy. Wokal „Ab” wydaje się brzmieć prawie tak samo „widmowo” jak samplowane głosy. Głosy, które są zniekształcone, by przypominać rozmazany doo wop zamiast wokalnego jazzu z połowy lat 80 i dream popu z połowy 2010 roku. 4:00 rano Black jest już gotów by tworzyć. To utwór przepełniony niepewnością, bólem i wszystkim tym co dręczy rapera. Męczy się , jakby spał w dusznym pokoju przy zepsutym wentylatorze. Jego flow jest ciężkie i przepełnione czarnym kolorem. Bit i synteza brzmienia wyjątkowo podkreślają charakter utworu.
„Could It Be”. Rozmyty początek , jeżeli chodzi o wokalizy. Funkowy bas, funkowy bit i mimo elektroniki, która jest tutaj troszkę oszczędna, słychać klasyczny klimat jazzowych akcentów. Akordy syntezatora delikatnie spokojne. Wstawki „z kosmosu” idealne. Raper opowiada tutaj o chęci zrealizowania marzeń. O chłopcu, który chce osiągnąć wiele. Idzie dalej chcąc być sobą i nie pogubić się w tym świecie. Robić swoje , lecz uważnie i mądrze, nie za wszelką cenę. Można osiągnąć wiele nie koniecznie w sposób totalnie komercyjny, sprzedajny. Realizacja marzeń jest w naszych rękach!. Wszystkie słowa , które wypowiada są jak tworzenie rzeźby. Treściwe i spokojne. Dzieło się pojawiło.
„2 Would Try”. Ostatni z trzech gości- Dwele. Znakomicie wykonany refren. Bez zbędnych upięknień. Zaśpiewany z duszy i serca. W tym brzmieniu tworzy esencje, która podkreśla smak. Black Milk w jazzowo-elektronicznej odsłonie. Słowa wypadają równo , lekko, a ich miękkość przenika słuchaczowi ciało. Połamany bit perkusji cieszy uszy. Akordy klawiszy są na powierzchni- przyjemnie. Trąbka- PYCHA!!!! Milk cofa się wspomnieniami. Różne drogi. Pogmatwanie na zakrętach. Zły i dobry czas. Miłość, którą ma w sobie, tworzy chaos.
„Laugh Now Cry Later”. Bas i perkusjonalia w tle, do tego samplowany wokal gdzieś z tyłu. Akcenty afrykańskich bębnów urozmaicają i wprowadzają cos nowego. Pauzy i dodatkowe akcenty różnych instrumentów cudownie pobudzają zmysł słuchu. „Śmiej się teraz , płacz później” to utwór bardzo głęboki. Black z zaangażowaniem przemawia do nas i mówi o ważnych sprawach. O rasizmie, nienawiści, fauszu. O tym, ze świat nie zmienia się wcale. Wszystko tutaj jest takie samo- zło jest takie samo. Przestrzega „You in the sky, better learn to fly, Before your spaceships hits the ground”.
“True Lies”. „Nie mów mi kłamstw, nie mów mi kłamstw” tak brzmi refren Black Milk’ a. Wszystko tutaj zanurzone jest w gitarowe riffy, które pasują jak „ulał”. Bardzo słyszalny werbel. Wręcz rockowa perkusja. Cały zestaw muzycznych poczynań jest bardziej rockowy. Bardzo dobrze się tego słucha. Milk tutaj pokazuje nam ostrzejszą wersję swojego rapu. Jest bardziej chropowaty w temacie, który chce nam przekazać. Utwór opowiada o życiu, i o tym gdzie się znalazł, co musiał przeżyć . O poszukiwaniu, i o tym jak łatwo można zostać osadzonym w pułapce kłamstwa.
„Eve”. 1:23, tyle czasu trwa muzyczny, instrumentalny przerywnik w tym oto albumie. Syntezatorowy skok na „orbitalny przylądek”. Gdy zamkniemy oczy, jest to idealna chwila, ażeby przenieść się stąd tam właśnie. Miło i przyjemnie.
„Drown”. Black w mocnym utworze, który mówi o ciągłej walce Afroamerykanów z Policją w Ameryce Północnej Stanów Zjednoczonych. Konflikt, który się nie kończy… Nie kończy, tak jak ten utwór…Wpada do wody i tonie w „czarnym świecie”. Raper porusza bardzo istotne i ważne kwestie. Słychać bezsilność i złość. Bas bardzo podkreśla treści, które są wyrażane. Perkusja „kroczy” równo i pozwala się skupić. Nie wybija nas z rytmu. Wszystko co dzieje się w tle, jest tak skomponowane, abyśmy się nie rozpraszali i słuchali jego słów….Zaskakujące przejście i zmiana…Taki refren.
„Divę”. Kolejny instrumental, nasączony genialną gitarą w jazzowej tonacji. Do tego początkowy komentarz i basowa wędrówka, z przepięknie brzmiącym fletem. Mało tutaj elektroniki. Gdzieniegdzie przedziera się syntezator. Bardzo ciekawy motyw.
„Foe Friend”. Ważne treści. Przyjaźń, miłość, chciwość i….. koniec. Bardzo wyraziste flow. Refren świetnie łączy się z całokształtem brzmienia. Opowieść, w której dorastamy i wchodzimy w obszar pieniędzy. Pieniędzy, które nas potrafią podzielić. Zniszczyć to co nosimy w sercu od zawsze. Funkowy bas , delikatne akordy , i swobodnie lekki gitarowy riff. Perkusja przykuwa słuch i podkręca dynamikę. Black rapuje z potężna dawką prawdy w głosie. Idealnie!
„Will Remain”. Od pierwszych taktów chce się klaskać, szczególnie wtedy gdy pojawia się refren. Jest spokojnie , aż nagle wchodzi stopa perkusji delikatnie poza rytmem. Refren płynie dalej. Jest interesująco. Pojawia się Milk. Wchodzi bez żadnych kompleksów. Porywa nasze głowy. Stopa delikatnie przyspiesza. Tempo rapowania, jest do opanowania. Coraz lepiej, coraz dalej. Przesłanie utworu to „Play to win, made for the ages”.
“You like to risk it all/things will never be”. Black brzmi tutaj bardzo świeżo i „modno”.
„Modno” nie oznacza niczego negatywnego. W odróżnieniu od rapu z dzisiejszych czasów tu jest poziom i głęboka treść. Na wstępie można troszeczkę się wystraszyć. Ale całość nienagannie wzorowa! Syntezatory, cykająca perkusja, bas. Wszystko niby nowe, a jednak nietożsame z tym co krąży i męczy nas nierzadko. Black umacnia album w „żelazny łańcuch” muzyki , która nierozerwalnie związała całość i nie pozwala nam, ażeby pozostawić ją w zapomnieniu. Poruszana kwestia pracowitości i pewności swojej drogi w oczekiwaniu, ze wszystko się kiedyś spełni, podkreśla moc i siłę tego rapu.
„Fever” Black Milk. To płyta pełna innowacyjności, otwartości i kreatywnego podejścia twórczego. Płyta niebanalna zarówno pod względem tekstowym , jak również brzmieniowym. Łączenie elektroniki w Hip-Hopie czasem zawodzi. Tutaj wszystko zostało równomiernie z niesamowicie dogłębną starannością ułożone, doklejone, zaprogramowane. Wirtuoz, znany z przekraczającej granice produkcji (często łączącego tradycyjne hip-hopowe programowanie bębnów z samplami i muzyką na żywo) oraz przemyślanych tekstów. Black Milk jest szanowany w całej branży za swoje wyjątkowe brzmienie, spójność i innowacyjność. Spójny, 12-ścieżkowy projekt. Album „Fever” wywołuje uczucie przewijania niekończącego się kanału informacyjnego, znajdowania raportów i komentarzy na temat problemów świata z empatią, przejrzystością i zaangażowaniem. Dodatkowe wokale Dwele' a, Aarona „Ab” Abernathy' ego i Sudie służą do zestawienia ciężkiej lirycznej treści Blacka z lekkimi wibracjami.